Sobota, 05.01.2019. Zaglądam do spamu i widzę takie cudo:


Trzeba przyznać, że taka okazja nie zdarza się często (na tym adresie tak ze dwa-trzy razy w miesiącu).

Założyłem, że tego "oficjalnego listu od ministerstwa sprawiedliwości" nie będą wysyłać tradycyjną pocztą, ale na wszelki wypadek...


Sprawa wyleciała mi z głowy, ale parę dni później znów zajrzałem do spamu:




Nie jestem do końca przekonany, czy to na pewno mi Bóg powinien dać więcej mądrości.

Zdjęcia można oczywiście znaleźć w sieci (google znajduje zarówno oryginały, jak i strony opisujące analogiczne scamy).

Szczególnej uwadze polecam certyfikat (z danymi Aspiranta). Ten odcisk palca... normalnie Beltracchi.


Google Translator nie wyczuje, prawda?


Następny level - kontakt z Panem Reżyserem:


Nie minęła godzina:


O nie nie. Google Translator stanowi połowę tej rozrywki. Tak to nie będzie.


Kilka minut później:


Lepiej.


Niestety reżyser już nie odpisał. Może trochę przesadziłem. Może zablokowali mu konto (zgłosiłem oba maile jako próbę wyłudzenia informacji). A może po prostu był niewierzący.

Następny level - spróbujmy z prawnikiem:


Błyskawiczna odpowiedź (czy oni nad tym siedzą 24/7?):


2.880 euro, maja rozmach...

Przelew on-line przez Western Union albo Moneygram. Konto zapewne na fałszywe dane (albo wyciągnięte od kogoś przy okazji innego scamu).


Dosłownie parę minut później przyleciał mail od "dobrej siostry", opiekującej się umierającą Marbel:




Dziwne to Wybrzeże. Nie dość, że wpuszczają ludzi na salę operacyjną, żeby sobie fotki cykali, to jeszcze, jak na głęboką Afrykę, wszyscy jacyś tacy... mało afrykańscy?


No dobra, czas zacząć sprzątać.

Opisałem sprawę i zgłosiłem próbę oszustwa do Western Union i Moneygram. Załączyłem maila z danymi - będą w stanie zidentyfikować rachunki i przy odrobinie szczęścia je zablokują. Jeżeli ktoś dotychczas dał się na to nabrać, to może nawet zwrócą mu pieniądze.


Ale to jeszcze nie koniec. Ja naprawdę chcę zapłacić, ale nie umiem w komputer, więc...


...chyba właśnie przescammowałem scammera?


Nie mogę mieć pewności, czy nazwisko jest prawdziwe (chociaż myślę, że szansa jest spora). Skrzynka pocztowa jako adres - kiepsko. Ale bank chyba powinien wylegitymować klienta podczas zakładania konta. Numer rachunku może wystarczyć, żeby narobić problemów.


Wysłałem notkę z opisem sprawy i zebranymi danymi do Ecobanku (bank, w którym scammer ma rachunek) i jednostki policji Wybrzeża, zajmującej się cyber-przestępstwami (okazuje się, że parę lat temu powołali jednostkę zajmującą się konkretnie scamami internetowymi i podobnymi przestępstwami). Nie mam pojęcia, czy ktokolwiek się tym faktycznie zajmie, ale jeżeli ktoś miałby, to najprędzej właśnie oni.

W międzyczasie scammer dostał gorączki. W ciągu ostatnich dwunastu godzin przysłał mi już trzy kopie ostatniego maila z danymi do przelewu. Musi tam siedzieć jak na szpilkach.

Cóż... ktoś będzie rozczarowany.


Czy to już koniec historii? Nie ma mowy.


Dosłownie kilka minut później:


O cholera! Może nawet zna papieża?


Znowu błyskawiczna odpowiedź:


Po co ten pośpiech? To ja tu czekam na trzy i pół bańki.


...ech, jednak nie zna.


W tym momencie musiałem uznać, że zabawa dobiegła końca. Ale jeszcze jedna próba...


...i udało się:




Ani przez moment nie sądziłem, że mógłby mi wysłać coś więcej niż stockowe zdjęcia z Googli, ale gdzieś tam tliła się iskierka nadziei, że dostanę kolejny epicki fotomontaż z painta (patrz certyfikat zdeponowania środków). Może gdybym uparł się na tego papieża...

No dobra, trzy minus, ale zaliczył.


Niedługo potem dostałem czwartą kopię maila z numerem rachunku do przelewu.

A potem zaczął się niecierpliwić.


Wyjaśnijmy nieścisłości.


Ok, wszystko jasne...


...ale...


Uff, to dobrze...


...ale wolałbym kolejne epickie zdjęcie.


No nie, jak on się zorientował?!


I to już niestety koniec tej historii.